Jeżeli samochód jest przedłużeniem penisa, to motocykl jest jego protezą

Wakacje trwają. Kiedy temperatura na zewnątrz przekracza 25 stopni a słońce pięknie przygrzewa, wszystko wygląda bardziej optymistycznie. Dziewczyny zakładają przewiewne sukienki, a motocykliści tłumnie odpalają swoje maszyny. O polskich dziewczynach mogę powiedzieć wiele dobrego. O polskim motocykliście najczęściej niewiele więcej, niż że to kmiot. No bo jakim trzeba być skończonym idiotą, aby zakładać kurtki i hełmy w 30 stopniowy upał i gotować się jak kartofel w rosole na niedzielnym obiedzie u ciotki Jadzi? Co motocyklista chce udowodnić sobie i wszystkim dookoła, smażąc upocone dupsko?

Odpowiedź przychodzi najczęściej kiedy taki motocyklista zdejmie kask. Wtedy czar czarnego rycerza na czarno-chromowym rumaku pryska. Naszym oczom ukazuje się najczęściej wiejska morda tłuściocha wyspecjalizowanego w pracy pacą zębatą, ewentualnie pryszczaty, szczurowaty wsiok-nastolatek. Myśleliśmy, że ujrzymy prawdziwego faceta a okazuje się, że mamy do czynienia z chamem zakamuflowanym.

Relaks i odprężenie.

Motocykle od zawsze królowały na polskiej wiosce, a Polska była nawet przez krótki okres w latach 70-tych największym producentem motocykli na świecie. Było to w czasach, kiedy tradycyjne brytyjskie czy amerykańskie firmy motocyklowe przeżywały kryzys, a Japończycy nie rozwinęli jeszcze masowo eksportu. Polska klepała w tym czasie te swoje SHLki, WSKi i inne gnioty dla obwoźnych inseminatorów, wiejskich listonoszy i Donżuanów spod remizy. Jeżeli taki Donżuan chciał wypierdolić sralnię jakiejś wiejskiej dzierlatce, to wsadzał ją na siodełko takiego dajmy na to Komara i wiózł w krzaki, nad staw. Komar działał jak najbardziej, bo inni mieli wtedy co najwyżej krowy. Albo rowery. Dzisiaj każdy ma samochód, więc w poszukiwaniu oryginalności za nieduże pieniądze królują motocykle; Są tanie. Zwłaszcza, jeżeli przyjeżdżają rozbite na lawecie. Za kwotę poniżej 10 tysięcy można mieć motocykl, który wygląda na o wiele droższy niż naprawdę jest.

Do tego wszystkiego dorabia się na siłę całą ideologię o wolności; Motocykl to wolność bo... No właśnie, bo kurwa co? Bo gotujesz się latem w skórzanej kurtce, jak kretyn? Bo jak leje to deszcz pada ci na łeb? Bo możesz zabrać ze sobą jako bagaż co najwyżej kosmetyczkę? Bo w przypadku stłuczki natychmiast pęka ci śledziona? Bo kilkusetkilometrowa trasa, jaka za kierownicą dobrego samochodu jest relaksem, dla motocyklisty jest - powiedzmy szczerze - męczarnią? Motocykliści traktują motocykl jako wolność w rozumieniu doświadczania nieskrępowanej przestrzeni i braku ograniczeń społeczeństwa. W rzeczywistości motocykl jest najczęściej wolnością od nich samych, wyzwoleniem od pokracznej cielesności i przeogromnych kompleksów. Jeżeli mówi się, że dobry, szpanerski samochód to przedłużenie penisa i remedium na kryzys wieku średniego, to czym w takim razie jest motocykl?

Wszelkie brednie o nieskrępowanej przestrzeni i nieograniczonej, wręcz ptasiej swobodzie znajdują w końcu zespolenie z ulotnością ducha, kiedy od czasu do czasu taki motocyklista się koncertowo rozpierdoli. Wtedy nad jego ciałem natychmiast formuje się kordon żałobnych płaczek, chwalących w komentarzach poległego rycerza. "Byłeś wolny i swobodny, na swoim czarnym rumaku, żegnaj!", "Prawdziwy facet, prawdziwy motocykl, prawdziwa szkoda!", "Żyłeś pełnią życia, miałeś swoje zasady, łamałeś system, system cię zniszczył" - to tylko trzy autentyczne komentarze z Facebooka, ubolewające nad śmiercią 28 letniego motocyklisty, który przy 130 km/h w zabudowanym wyjebał w latarnię uliczną. Cóż, chciał widocznie złamać system, ale jednak system (w postaci latarni) okazał się twardszy i w rezultacie połamał się motocykl. Czyż to nie pięknie się splata z naszą narodową tradycją, zresztą tak szczodrze akcentowaną rokrocznie w sierpniu, wedle której my Polacy potrafimy zwycięsko polec w boju? Wszak całe życie wpaja nam się do głowy, że najwyższą formą miłości za ojczyznę jest za nią umrzeć. Jakby nie wystarczyło po prostu dla niej żyć.

Pawice mają rację. Nie ma sensu się napinać i stroić w piórka. Prawda w końcu wyjdzie na jaw.

Komentarze

  1. Nie wiesz nie znasz sie to nie pisz głupot. Wcale nie jest gorąco, no chyba ze tobie z zazdrości ze cie nie stać na zakup ale i UTRZYMANIE motoru nie jest prosta sprawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Im dalej na wioskę tym więcej podrywaczy na szlifierkach w cenie dobrej komórki. Do tego jeszcze durnie na quadach. Zupełne bezmózgowie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Woronicza Carmageddon

Wychujamy cię, ale za to bezpiecznie.