BMW - Buractwo - Małomiasteczkowość - Wiocha

Na zdjęciu: Sto koni oraz kilka osłów

BMW to stan umysłu. Co i rusz się o tym przekonuję. I nie chodzi tu bynajmniej o nowe modele bawarskiej marki, które swym wyglądem przypominają dozowniki na płyn do kąpieli. Te BMW o którym myślę - a które każdy zna - to modele mające przynajmniej 15 lub więcej lat. Wiadomo, panie, Bełemwu to siem skończyło a tero to une samo tandete robio, nie to co kiedyś!

Taak. Jakoś nigdy nie słyszę tego hasła od ludzi, którzy kupili lub wzięli sobie w leasing  nowe BMW. Natomiast zawsze przewija się przez usta wiejskich mędrków gaworzących na takie tematy pod remizą w antraktach pierwszomajowego przyjęcia komunijnego. Dla nich BMW to wciąż symbol sznytu. W mieście jest troszkę inaczej. Brodata młodzież zakłada czapki z daszkiem i obwieszona podróbami z Aliexpress wyrusza na lans po mieście. Beemka leży na glebie. Można by z niej zedrzeć dwa wiadra szpachlówki. Na szybach naklejki z hasłami w stylu "Pokaż Cycki", "Zglebione, Polizane", "F4CK OFF". Ze  zderzaka zwisają jakieś troki od kaleson, przyczepione do haka holowniczego. Breloczek - obowiązkowo - z napisem "Remove Before Flight". W zasadzie powinno być "Put On Before Fuck", ale przecież ci debile dostają teraz 800 zł od bachora co miesiąc, więc raczej zdejmą niż założą... Bida kocha BMW, bo myśli, że jest szybkie i lanserskie. Ale bida kocha BMW też dlatego, ze myśli, że BMW to szmal.

Skąd się wzięła ta głupawa? Faktycznie, kiedyś na tle innych samochodów BMW było naprawdę szybkie. Kiedyś, czyli tak ze 30 lat wstecz. Macie kurwy zapłon... W połowie lat 90-tych w zasadzie nie istniał godny konkurent dla bawarskiego sedana. Z szybkich, sportowych limuzyn było tylko BMW i Alfa Romeo, ale Alfy z lat 90-tych miały to do siebie, że przy próbie dodania gazu mogły z nich wypaść jakieś śrubki i inne duperele, po czym auto rozkraczało się na drodze niczym bułgarska kurwa. 

Tak więc latach 90-tych najgłupsze, 150 konne BMW z benzynowym silnikiem 2.0 nie miało sobie równych. Dziś, po 30 latach te zdechłe 150 koni na nikim już nie robi wrażenia. W zasadzie to najtańsza nowa Skoda idzie czasami lepiej, tym bardziej, że ze 150 koni w bawarskim stadzie zostało tak może ze 100, a to i tak jak wiejski tuner, który podłubał to auto w stodole nie był skończonym idiotą. Najczęściej jednak był. Instalował rurę wydechową wielkości rynny, wycinał katalizator, coś tam pokręcał przy przepływomierzu i w efekcie kompletnie zglebiona, spierdolona i bucząca jak srający bąk beemka z trudem wyciągała setkę.

Ale legenda została. Legendy mają to do siebie, że żyją w określonych środowiskach. Ta konkretnie żyje wśród wiejskich baranów i totalnych cajmerów, uważających, że wsiadając do tej padliny stają się kimś więcej, niż worem skórno-trzewiowym scalającym do kupy ich własne bąki, które z takim upodobaniem wąchają w samochodzie pośród smrodu choinki zapachowej. Istnieje wiele różnych rozwinięć skrótu BMW, z których za najbardziej kołtuński uważam ten: "Będziesz Mógł Wybierać".

W czymże tu wybierać? W brudnych piczach z kamienic i dupodajkach z Parczewa, ale w zasadzie to i tak zawsze wystarczyło, by podniecić pół Polski. Puśćmy więc wodze fantazji. Ukazuje nam się Sylwek. Ma dwadzieścia parę lat, dwadzieścia parę złotych w kieszeni i dwadzieścia parę pryszczy. Skończył zespół szkół-usługowo handlowych. Szans na kopulację brak. Miejscowy, gminny wiracha podpowiada mu, żeby kupił sobie beemkę. "Będziesz mógł wybierać" - mówi. No i ten Sylwek zaczyna zapieprzać jak mały samochodzik. Pracuje z wujem na budowie. W nocy dorabia jako stróż i pilnuje placu przy mieszalni tynków, żeby styropianu nie kradli. Latem jedzie zrywać sałatę do Holandii. Wreszcie, po roku wyrzeczeń kupuje upragniony bolid. Cena jest atrakcyjna, bo poniżej 5 tysięcy złotych, ale w aucie jest trochę do zrobienia. Konkretnie trzeba by zrobić serwis olejowy, ale też cztery opony są kompletnie łyse. Sylwek ma pieniądze tylko na jedną z tych rzeczy. Długo się zastanawia, na co wydać ostatnie pieniądze. Wreszcie wybiera; Kupuje spojler, zestaw naklejek tuningowych i znaczki z Aliexpress. To powinno załatwić sprawę. Jedzie na disco. Tam spotyka anonsowanego już wcześniej wirachę. Piją. "Dawaj kurwa" - mówi wiracha - "jedziemy wypróbować beemkę. Co, boisz się?". Sylwek naturalnie się nie boi, więc bierze na pokład jeszcze 6 osób i kompletnie nawalony wyrusza w swą ostatnią w życiu podróż, która skończy się na przydrożnym drzewie.

Tak to mniej więcej wygląda. Bo - powiedzmy sobie szczerze - w każdym starym BMW tkwi taki typowy, polski romantyzm. Konradowsko-mickiewiczowski romantyzm ciemiężonego Polaka. Bohatera, który zupełnie bezmyślnie odda życie i pójdzie umierać "za miliony". Tyle, że w przypadku leciwego BMW to za miliony, ale liczone jeszcze w starych złotych. Dobranoc.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jeżeli samochód jest przedłużeniem penisa, to motocykl jest jego protezą

Woronicza Carmageddon

Wychujamy cię, ale za to bezpiecznie.