Ciąg pieszo - rowerowy jako przykład polskiego ciągu przyczynowo-skutkowego

"Polacy wyjebali 40 milionów złotych na farbę do malowania pasów drogowych" napisały niemieckie gazety, a Niemcy złapali się za głowę i z wrażenia wypluli przeżuwaną właśnie kiszoną kapustę. Najprawdopodobniej ze szczęścia. Oto unijne (czyli w sumie ich) pieniądze zostały tak beztrosko zmarnotrawione i powrócą do nich z powrotem w postaci opłaty za farbę do gryzmolenia po asfalcie, naturalnie ichniej produkcji. Po kiego wała tyle wydaliśmy na farbę? Żeby dostosować infrastrukturę dla rowerzystów i tworzyć drogi pieszo-rowerowe. Przyjrzyjmy się teraz głupocie ustawodawcy a zrozumiemy, dlaczego.

Dawno, dawno temu, kiedy powstawał współczesny kodeks drogowy sprawa byłą prosta: Po jezdni mogły jeździć zarówno samochody jak i rowery, a za jazdę rowerem po chodniku nikt się nie czepiał; Samochodów było mało, rowerów więcej, zwłaszcza na wsiach. Na wsi po ulicach jeździły sobie rowery bez ładu i składu, w miastach rowery jeździły sobie po chodnikach, jedni musieli uważać na drugich i nikomu to nie przeszkadzało.

Ale zaczęło przeszkadzać w latach 90-tych, kiedy w Polsce spopularyzowały się w miastach rowery górskie. Oto młodzież zaczęła na tych rowerach szaleć, spotykać się za zlotach i zapierdalać po chodnikach jak dzik. A przede wszystkim - zaczęła uciekać chodnikami pewnym ubranym na niebiesko panom, którzy w owym czasie byli czymś w rodzaju naszych gorzej rozwiniętych umysłowo krewnych. Być może były jakieś wypadki, na pewno sporo skarg i zamieszania, więc postanowiono zrobić z tym porządek i odgrzebać starą zasadę z Kodeksu Drogowego w myśl której rowerem można poruszać się po chodniku tylko do 14 roku życia. Przepis taki istniał, ale nie był egzekwowany. Od lat 90-tych policja zaczęła go skrzętnie wykorzystywać i wszystkim starszym niż 14 lat wlepiać mandaty za jazdę po chodniku. Oraz spuszczać powietrze z kół.

Pilnowanie przepisu "14+" spowodowało, że ruch rowerowy przeniósł się całkowicie z chodników na jezdnie. W połączeniu z coraz większym ruchem samochodowym oraz epoką tirów na drogach wtedy zrobiło się naprawdę niebezpiecznie; Oto po dwupasmowej drodze w mieście zasuwał sobie osiemdziesiątką 30 tonowy tir, mijając na centymetry piętnastolatka na rowerze, bo ten ostatni nie mógł jechać chodnikiem.

Postanowiono więc coś z tym zrobić i w tym celu zaczęto budować tzw. "drogi rowerowe". W tym celu zmieniono ustawę, spojrzano jak to się robi na Zachodzie i ustalono, że droga rowerowa musi być oddzielona konstrukcyjnie od jezdni, na przykład za pomocą krawężnika albo barierek. Czytelników proszę teraz o wysiłek myślowy i przypomnienie sobie, kiedy ostatnio widzieli taką drogę? 

Właśnie. Wszystko rozbiło się o hajs. Zamiast zbudować drogi rowerowe tak, jak się należy (na przykład na odcinkach od wsi do wsi) a w mieście dopuścić ruch rowerów chodnikami zaczęły powstawać tzw. "ścieżki rowerowe". Ścieżka rowerowa to określenie nie występujące w Prawie o Ruchu Drogowym i kompletnie nielegalne. Ścieżka kojarzy się z lasem. Polska ścieżka rowerowa to nabazgrane pędzlem "coś" na chodniku, po którym może poruszać się rower. Potrafi urywać się w połowie drogi i przebiegać po schodach. Teoretycznie rower ma tam pierwszeństwo przed samochodami. W praktyce ten twór jest nielegalny, bo powinien być częścią konstrukcyjną jezdni, oddzieloną od niej. Na fali budowania tego gówna oraz entuzjazmu wszystkim co "eko" tym razem rowerzyści zaczęli być górą i panoszyć się nad pieszymi i samochodami. Ekologiczne, brodate piździelce w rurkach i kaskach niczym amerykańscy kosmonauci zaczęli zapierdalać po ścieżkach jak szaleni. Doszło do tego, że dostawca pizzy na rowerze stawał się w swoim własnym mniemaniu najważniejszym uczestnikiem ruchu drogowego, któremu każdy musi ustąpić pierwszeństwa, no bo przecież on jedzie po ścieżce. Dlatego na przestrzeni ostatnich lat doszło do szeregu wypadków z udziałem rowerzystów, w tym kilku głośnych.

Myślisz, że to droga rowerowa? Nie, to nielegalne gówno

Aby móc tworzyć ścieżki rowerowe ale nie oddzielać ich barierkami od jezdni ustawodawca wymyślił więc następny twór: "ciąg pieszo-rowerowy". Jest to legalne połączenie chodnika ze ścieżką rowerową. Ma jednak tą zasadniczą wadę, że zgodnie z prawem nawierzchnia dla rowerów musi być wyraźnie oddzielona i musi się odróżniać od nawierzchni dla pieszych. Na przykład być z kostki brukowej albo zostać pomalowana farbą na inny kolor. To znowu generowało koszty więc po raz kolejny pogrzebano przy prawie i wymyślono kolejne cielę o dwóch głowach - "drogę pieszo-rowerową".

Droga pieszo-rowerowa to fragment chodnika, na którym rowery mogą się poruszać z zachowaniem ostrożności i w ilości nie większej niż 50 rowerów na godzinę. Rower musi ustępować tam pierwszeństwa pieszym oraz pojazdom zjeżdżającym do nieruchomości. Droga pieszo-rowerowa powstaje w Polsce w wyniku przeróbki chodnika i wymalowania na nim znaków poziomych specjalną farbą oraz ustawienia znaków pionowych. 

Proszę zauważyć, że dokładnie taki sam efekt osiągnięto by, gdyby ktoś o ilorazie inteligencji większym niż jego wzrost minus sto minus wiek napisał odpowiednio ustawę i od początku dopuścił ruch rowerów po chodnikach, jednak z zachowaniem szczególnej ostrożności i pierwszeństwa pieszych. Nie zmarnowano by tyle forsy na farbę. Wystarczył by jedynie zdrowy rozsądek ze strony ustawodawcy, no i naturalnie policji, która powinna pilnować bezpieczeństwa tam gdzie należy a nie tam, gdzie można nachapać kasy a najlepiej jeszcze przyjebać słabszemu. Odnoszę jednak wrażenie, że proszę o zbyt wiele...

Proszę zauważyć również, że sensowne dopuszczenie ruchu rowerów po chodnikach raz na zawsze ukróciło by obecne debilne dywagacje w stylu:

  • Czy rower ma pierwszeństwo na pasach?
  • Czy rower w ogóle może jeździć po pasach?
  • Dlaczego hulajnoga może jeździć po pasach a rower nie?
  • Wobec tego czy trzeba prowadzić rower po pasach?
  • A co jeżeli prowadzę rower po pasach i jednocześnie rozmawiam przez telefon?

Polscy kierowcy powinni być skoncentrowani na bezpiecznym prowadzeniu pojazdu i uwolnieni od tego typu przemyśleń, zafundowanych im przez bandę tępych skurwysynów żerujących przy korycie. Obecna sytuacja prawna jest taka, że dla samochodów mamy jeden rodzaj drogi (droga, po prostu droga), a dla rowerów cztery (drogi, ścieżki, ciągi-pieszo rowerowe i drogi pieszo rowerowe). Jest to zwykłe komplikowanie  - i tak już niełatwego w tym ziemskim raju - życia.

Obecnie obok pasów dla pieszych rysuje się także specjalne pasy dla rowerów. Jest to kolejny, nie mający odbicia w prawie twór. Jednocześnie na ścieżkach rowerowych czy też ciągach pieszo rowerowych rysuje się pasy dla pieszych. Jest to kompletnie nielegalne:

Widzisz taki twór w swoim mieście? Świetnie. Możesz na nim zrobić kupę i wysłać zdjęcie do ZDM'u z prośbą o posprzątanie. A przy okazji o usunięcie nielegalnie namalowanych pasów.


W ustawie Prawo o Ruchu Drogowym jest bowiem wyraźnie napisane - i to nawet w kilku miejscach - że przejście dla pieszych jest elementem jezdni. Nie chodnika (czyli w praktyce ciągu pieszo-rowerowego, drogi pieszo rowerowej, ścieżki rowerowej), nie drogi dla rowerów, ale wyraźnie: jezdni. Dlatego polecam wszystkim zrobić to, co powyżej.

Czy nie było by o wiele prościej, o wiele lepiej, o wiele normalniej, gdyby rower mógł sobie z niedużą (rzędu do 10 km/h, większość rowerów ma liczniki a kto nie ma, to niech wie że jest to prędkość mniej więcej biegnącego człowieka) jechać po chodniku, po pasach, uważając przy tym na pieszych? No tak, ale wtedy nie można by było wlepiać rowerzystom mandatów przez Straż Miejską za to, że jechali po chodniku...

Geneza drogi pieszo rowerowej dokładnie odzwierciedla ciąg przyczynowo - skutkowy w tym kraju; Stawiane są kolejne, idiotyczne obostrzenia prawne celem skrojenia na kasę obywateli, by wreszcie na koniec dojść do granicy absurdu i wpaść we własne sidła. Dzieje się tak nie tylko za sprawą niesłychanie tandetnych elit władzy, ale również przy biernej akceptacji do reszty już zidiociałego społeczeństwa, które daje sobą manipulować jak stado baranów.




 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jeżeli samochód jest przedłużeniem penisa, to motocykl jest jego protezą

Woronicza Carmageddon

Wychujamy cię, ale za to bezpiecznie.