Leśne ruchadło

Fakt, że już o wiele rzadziej niż to drzewiej bywało, ale jeszcze czasami się przy lasach spotyka te brudne, leśne Rumuny biorące za 50 złotych w papu, za 100 złotych w pipu, a w żopu to chyba nawet i za friko, bo przecież muszą się jakoś pozbyć tego panoszącego się w ich dupach robactwa. Ruch posuwisto-zwrotny grzybopodobnego fiuta wydaje się być tutaj remedium. Chętnych zapewne nie brakuje, bo przecież gdyby nie było popytu, to by nie stały.

Ostatnio mniej tego towarzystwa po lasach i przydrożnych rowach, co trochę smuci, bo to właśnie tirówki były pierwszym przejawem multi-kulti w naszym kraju. W latach 90-tych, za granicę wyjeżdżali jeszcze nieliczni, natomiast Polska była wciąż chętnie odwiedzana przez "turystów dewizowych", którzy za parę dolców mogli sobie pociupciać Polki. Byli to głównie Niemcy, ale też Arabowie. Pojawienie się tirówek odmieniło ten niesprawiedliwy dla naszego narodu stan rzeczy i od teraz każdy Polak - naturalnie dysponujący odpowiednią kwotą pieniędzy - mógł sobie w lesie zaruchać na Bułgarce albo na Ruskiej. Wreszcie mógł się poczuć jak Niemiec. Albo jak Arab. Czas jednak leci i obecnie tirówki przeniosły się podobno głównie do netu i umawiają klientów na telefon, a przy drodze stoją tylko wyczekując umówionego już spotkania. Czyli Polak anno domini 2024 może się poczuć jak Francuz - bo jak wiadomo po francusku "Rendez-Vous" znaczy dosłownie: "Umówione spotkanie".

Nie wygląda nawet tak źle... Naturalnie, jeżeli by najpierw przełamać barierę obrzydzenia.


Migracja leśnych kurew do rzeczywistości wirtualnej wymaga świeżego podejścia do sprawy, aby naród mógł podążać z z duchem czasu. Ostatnio pewien kandydat na prezydenta Warszawy obiecywał ludziom aplikację na smartfony. Wnoszę przeto, aby powstała nowa aplikacja, ogólnopolska. Była by połączeniem Mapy Google i Janosika. Pokazywała by miejsce, gdzie aktualnie stoją tirówki, czy są do nich kolejki oraz umożliwiała by rezerwowanie terminu online. Rejestrowane transakcje i akceptacja kart płatniczych oraz BLIK-a rozwiązały by wreszcie problem dozoru fiskalnego nad osobami czerpiącymi korzyści z nierządu.

Tym bardziej, że do akcji mógłby także dołączyć NFZ i na bieżąco monitorować / ostrzegać o stanie zdrowia tych pań i roznoszonych przez nich chorobach. Pamiętam sytuację, kiedy pewną przydrożną prostytutkę w moim województwie pogryzł wściekły lis. Okazało się potem, że SANEPID wzywał wszystkich mogących mieć jakikolwiek kontakt z tą kobietą na pilne badania, gdyż zwierzę po kontakcie z nią zdechło. Rzekomo miała rzerzączkę, kiłę, AIDS, przetokę odbytu, owsiki oraz wszy łonowe. I że to wszystko tam razem żyło w symbiozie, nie kąsało się ze sobą, współistniało... Dobranoc.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jeżeli samochód jest przedłużeniem penisa, to motocykl jest jego protezą

Woronicza Carmageddon

Wychujamy cię, ale za to bezpiecznie.