Dalsze podróże po Polsce

Dziś wybrałem się w podróż samochodową na Śląsk, co pozwoliło mi nakręcić w obie strony ponad 400 kilometrów. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, iż wybrałem się w podróż zabytkowym samochodem, któremu za dokładnie cztery dni stuknie pięćdziesiąt lat. Nie jest to jak na współczesne realia zbyt szybki pojazd; W momencie narodzin w fabryce pod Turynem dysponował mocą 86 koni mechanicznych, z których zapewne trochę przez te 50 lat uciekło. Mogę więc z dużą dozą prawdopodobieństwa zaryzykować twierdzenie, że  podróżowałem tą trasą jednym z najwolniejszych samochodów przemierzających ją tego dnia. A już na pewno najstarszym.

I jakie są moje spostrzeżenia? Otóż poruszając się "w miarę" przepisowo, byłem najszybszym samochodem na tej trasie. "W miarę" oznacza przepisowe nie przekraczanie 140 na autostradzie i trzymanie się 50 km/h w terenie zabudowanym. W terenie niezabudowanym zwykle przekraczam 90 km/h i jadę około setką, ale raczej nie szybciej niż 110 km/h. Szkoda mi lakieru i wyskrobywania z niego setek poległych za nic i bez sensu (niczym Polaków) much.

Dlaczego tak się dzieje, że ledwo osiemdziesięcio-paro konny, pięćdziesięcioletni trup, na dodatek trzymający się przepisów jest nie do wyprzedzenia na 200 kilometrowym odcinku? To proste; Otóż 95% kierowców w Polsce jeździ jak ostatnie pizdy. Umiejętność płynnego wyprzedzania innych pojazdów bez szarpania stała się dzisiaj sztuką magiczną. Zachowanie właściwej odległości w terenie niezabudowanym to dla większości myślenie abstrakcyjne. Operowanie momentem obrotowym zamiast bezmyślnego rwania samochodu? Wiedza tajemna... Dzisiaj polskich kierowców można z grubsza podzielić na 3 grupy, w zależności od mocy silnika:

- Posiadacze aut o mocy do 150 KM - nie wyprzedzają w ogóle, tylko wloką się bezmyślnie jeden za drugim BO PRZECIEŻ MAM ZA SŁABE AUTO. Na autostradzie jadą przepisowo, bo inaczej ich pojazd się rozleci.

- Posiadacze aut o mocy 150-300 KM - czasami coś wyprzedzą, ale też się najczęściej wloką. Na autostradzie gonią ponad 150 km/h BO PRZECIEŻ JA MAM AUTO.

- Posiadacze aut o mocy 300-700 KM - Mercedesy AMG, BMW M, Chargery - szarpią i pchają się jak idioci, byle być 1-2 auta przed sobą, spalając przy tym ponad 20 l/100 km BO PRZECIEŻ JESTEM KRÓLEM (np. pomidorów pod osłonami) I MNIE KURWA STAĆ. Na autostradzie lecą ile fabryka dała.

Gdzie szukać przyczyny takiego stanu rzeczy? Oczywiście w edukacji. Kurs na prawo jazdy jest ułożony przez ostatnich debili i nakierowany na jazdę po mieście. O jeździe na trasie nie uczy kompletnie nic. Tak samo kodeks drogowy - nie zawiera ani słowa na temat kultury jazdy. Jest pozbawiony jakichkolwiek przepisów regulujących czy penalizujących brak płynności w ruchu. Jazda lewym pasem do usranej śmierci? Możliwa. Siedzenie na zderzaku? Teoretycznie karane, w praktyce łatwiej łapać ludzi, którzy przekroczyli prędkość. Wleczenie się na trasie przez pół Polski? - Nie ma sprawy. Niesprawne żarówki, dymiący wydech? Konia z rzędem, kto słyszał o ukaraniu takiego kierowcy in flagranti. Do tego wszystkiego dochodzą również idioci od BRD (skrót od Bezpieczeństwo Ruchu Drogowego albo - bardziej - Będziesz Rozczulającą Dupą) oraz "autorytety" typu Złomnik, publicznie rozkminiający, czy w Polsce w ogóle można jednocześnie wyprzedzać więcej niż jeden pojazd. W Polsce liczy się tylko karanie za prędkość. Bycie zawalidrogą, drogową ofermą, spowalniaczem nie podlega natomiast karom, a nawet jest w swoisty sposób chołubione.


"Technika Jazdy Samochodem Osobowym". Piętnastominutowy film z 1965 roku. Powinien być obowiązkowo wyświetlany wszystkim idiotom, aby nauczyli się poprawnie i szybko wyprzedzać:


Podczas jazdy spotykam - zapewne już pełnoletniego - Citroena C3. Sunie lewym pasem czterdziestką. W środku tłuste babsko z klapkami na oczach. Trąbię, wyprzedzam z konieczności. Dostrzegam, że w Citroenie zaczyna wrzeć. CO TO ZA PIRAT DROGOWY! JAK ON ŚMIE! PRZECIEŻ MAM PRAWO JECHAĆ LEWYM PASEM, SKORO ZA 5 KILOMETRÓW BĘDĘ SKRĘCAĆ W LEWO...

Dalej jadę. Wyprzedza mnie czarny Mercedes AMG ze spersonalizowaną rejestracją "PO PIWKO" co już mówi to i owo tym jakie mniemanko ma o sobie właściciel. Niestety, PIWKO jedzie jak PIZDA. Nie umie wykorzystać odległości. Nie jedzie momentem. Szarpie, pcha się na chama. Siedzi na zderzaku i wciska pedał gazu do oporu. Nawet, jeżeli jego Mercedesa łączy z AMG tylko kilka znaczków kupionych na Aliexpress, to i tak w serii ten model ma najniżej 240 koni, więc jest czym jechać. Ale PIWKO szarpie, wpycha się na czołówkę i z narażeniem życia jest w końcu 2 samochody przed moim pięćdziesięcioletnim weteranem.

Po pewnym czasie dostrzegam w lusterku wstecznym Ferrari. Tu już nie ma wątpliwości, że jest czym pogonić. Niestety Ferrari ma pewnie nastukane sporo punktów karnych, albo jedzie nim jeszcze większa łajza niż PIWKO, albo w ogóle chłop kupił babie żeby się nie puszczała i to całe Ferrari, jeżdżący pomnik na kołach za około osiemset tysięcy złotych trzyma się mojego zderzaka i nie wyprzedza wcale.

Takie są realia polskich dróg i współczesnych polskich kierowców. Kto robił prawo jazdy w latach 80-tych czy 90-tych, kto jeździł trochę po torach wyścigowych, może kogo uczył ojciec mający dobre auto, ten dzisiaj umie prowadzić. Kto zaś zrobił prawo jazdy na kursie, a reszty uczył się wsadzony na siłę za kierownicę służbowej skody czy toyoty, kto dostał od męża ogromnego SUVA w nagrodę za dawanie dupy. kto miał za przodka wozaka, który jeden dzień jechał do miasta furmanką po dowód osobisty - ten jeździ jak pizda. I tyle w tym temacie.



Komentarze

  1. Kierowcy zupełnie zatracili zdolność płynnej jazdy a im szybsze maja samochody tym bardziej pokładają nadzieję w mocy a nie w umiejętnościach

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jeżeli samochód jest przedłużeniem penisa, to motocykl jest jego protezą

Woronicza Carmageddon

Wychujamy cię, ale za to bezpiecznie.