Kącik Designu - Planned Obsolescence - 6 bardzo celowych manewrów

 ... Czyli celowe postarzanie produktu. W celowe postarzanie produktu nie wierzę. Każe temu przeczyć moja intuicja inżyniera. Przeczy temu również logika postępowań przetargowych i konkursowych (tak, na Zachodzie nie wszystkie przetargi są ustawione). Natomiast wierzę w celowe ZCHUJOWACENIE produktów, czyli konstruowanie ich tak, aby przez mały błąd właściciela żyły jak najkrócej. Właściwie to... Też w to nie wierzę. Ja to wiem.

Jakiś czas temu miałem małe tete a tete z bardzo dobrym mechanikiem o samochodach i tak w ogóle. Prowadzi warsztat, do którego ściągają na naprawę dziwne wynalazki z całej Europy. Rolls-Royce'y, Maserati, Benteye, najwyższe modele Audi. Powiedziałem mu, że odnoszę wrażenie, że niedługo będzie się produkować samochody z papieru.

- Mylisz się - odparł - Już teraz robi się je z papieru.

No bo po co samochód ma wytrzymać 30 lat? Przecież można go zbudować jak smartfona; Kiedyś smartfony miały nie rysujące się plastikowe ekrany Gorilla V1 i V2. Producenci połapali się, że te Gorille są nie do zbicia, więc wprowadzono kolejne wersje. Tym razem goryl też się nie rysował, ale był już wykonany z cienkiego szkła i po upadku na ziemię zamieniał się w pajęczynę stłuczeń. Obecnie 85% całkowitych uszkodzeń smartfona to zbicia ekranu.

Myślisz, że Twój Samsung czy Apple jest na gwarancji? Mylisz się. Kiedy ostatnio czytałeś warunki gwarancyjne? Firma cofa gwarancję w momencie zbicia ekranu. Od tego momentu owszem - naprawi telefon na gwarancji, ale najpierw musisz wymienić odpłatnie ekran...


Zacznijmy więc przegląd 6 najbardziej zchujowaciałych rzeczy w motoryzacji. Są one dokładnie jak ten szklany ekranik w telefonie - czyli po to, aby cię wyjebać po całości. Przegląd subiektywny, akurat to co mi przyszło do głowy.

1. Diamentowe felgi. Ależ one pięknie się mienią! Malowane na 2 kolory, a do tego z nakładaną cienką warstwą opalizującą, toczoną na tokarce. Fakt, są piękne. Do pierwszego zetknięcia z krawężnikiem. Co jest nieuniknione po pewnym przebiegu nawet dla dobrego kierowcy. Do tego dochodzi celowe, bezsensowne zwiększanie średnicy koła oraz zmniejszanie profilu opony, co jest sportowe tylko z nazwy, a niepotrzebnie przenosi koszt resorowania na elementy tłumiące w pojeździe, zamiast na koła. Do tego dochodzi celowa konstrukcja boku opony, która nie okala i nie chroni felgi. Te wszystkie trzy rzeczy powodują, że twoje diamenty po 2-3 latach wyglądają jak żebrak chory na łuszczycę.

Jest cięższa od felgi stalowej i mniej aerodynamiczna, a wytrzymałością dorównuje skorupce jajka

2. Aluminium jako materiał konstrukcyjny nadwozia. Kiedy silniki samochodów miały ledwo coś około stu koni mechanicznych, a pojazdy ważyły w przybliżeniu tonę, użycie aluminium do budowy nadwozia wydawało się znakomitym pomysłem. Przemawiał za nim także długotrwały kryzys na rynku stali lat 60/70 oraz fakt, że aluminium nie rdzewieje. Czasy się jednak zmieniły. Stali mamy pod dostatkiem, jest ona dobrej jakości, co w połączeniu z zabezpieczeniem antykorozyjnym i krótszym czasem używania aut oddaliło problemy jakie siała w gospodarce korozja. Samochody ważą obecnie po lekko 1,5 - 2 tony, a silniki w wyższych klasach to przynajmniej 220 koni wzwyż. Po co więc stosować aluminium? To proste: żeby pod sportowymi auspicjami wyjebać klientów na dodatkową kasę, wmawiając im, jakie aluminium jest cool i sportowe. Nikt jednak nie kwapi się mówić, że aluminium drze się jak papier i raz zagięta część nie da się już wyklepać. Czasami jeszcze ktoś w salonie pierdoli o tym, że aluminium to bezpieczeństwo bo lepiej pochłania energię uderzenia niż stal. Była by to prawda, gdyby nie fakt, że obecnie projektuje się samochody tak, aby maska, błotniki i dach nie przenosiły żadnych obciążeń, a kontrolę zgniotu przejmuje zderzak, chassis oraz wzmocnienia drzwi. Te akurat elementy wykonuje się ze stali i plastiku. Taaak panie, ale aluminium jest sportowe i lekkie - bredzi jakiś zjebany posiadacz A8, zapominając, że na 2000 kg masy samochodu oszczędność z tytułu użycia aluminium jako poszycia to mniej niż 20 kg. Reszta to ociężałe wyposażenie w postaci setek silniczków, pstryczków, ekraników i schowków. Tym sposobem użycie aluminium do odchudzania pojazdu ma dokładnie taki sam sens, jak ubieranie przez 150 kilogramowego grubasa cieniutkiej koszuli, aby nie ważyć za dużo...  

3. Lakier 3K - Po co malować po stłuczce sam błotnik, skoro można malować cały samochód? Serwis zarobi więcej na naprawie, najwyżej zapłaci ubezpieczyciel. Tylko jak to zrobić? Bardzo prosto. Lakier 3K, w którym jest czarna baza a klar jest barwiony np. na bordowy kolor. Wygląda przepięknie. W przypadku stłuczki - masz pół samochodu do malowania. Mazda wymyśliła, inni podchwycili. Brawo! Dziękujemy wam, skośnookie fiuty!

Efekt lakierniczy raczej trudny do uzyskania w stodole

4. Halogeny w zderzaku. Patent ma ponad 30 lat. Umieszcza się niziutko w zderzaku dwie dodatkowe lampki, które chuja dają (podpieram się tu opinią chociażby Pana Sobiesława Zasady), za które kasuje się dodatkowe pieniądze, a które przy pierwszym zetknięciu z krawężnikiem polecą w drobny mak. Zapewne więcej użytkowników samochodu częściej płaci za ich wymianę, niż ich faktycznie używa. Proste?

5. Zderzaki w ogóle. Dawniej zderzak służył - jak sama nazwa wskazuje - do zderzania się. Oznaczało ty tyle, że we Francji samochody rozpychały się zderzakami na parkingu, a w USA zderzak musiał wytrzymać bez szwanku uderzenie z szybkością 5 mil/godz. Powolny, zaplanowany proces inkorporowania zderzaka w bryłę nadwozia (znów pod płaszczykiem sportowych aspiracji, ech!) spowodował, że obecnie zderzak to w zasadzie przedni fartuch pojazdu. Przestał chronić przez zderzeniem, a stał się najdroższą częścią karoserii samochodu, jeżeli liczyć go wraz z lampami, halogenami, czujnikami, kamerami i plastikowymi chromami. Tym sposobem drzewiej zderzak chronił użytkowników przed kosztami zderzeń, a obecnie chroni koncerny motoryzacyjne przed bankructwem.

Zderzak - plastikowy badziew na pół samochodu.

6. Plastikowe nakładki błotników. Jak wyżej. Kiedyś miały chronić błotniki przed obdarciem w czasie stłuczek parkingowych. Obecnie projektuje się je tak, aby same się obdarły i aby nie można ich było wypolerować (w przeciwieństwie do lakierowanej blachy). Acha i wmontowuje się je w ten sposób, aby blacha również przy otarciu ucierpiała. Bon Apetit! 

Takie są mniej więcej realia współczesnego designu samochodowego. Choć podskórnie wszyscy czujemy, że coś jest nie teges, to i tak dalej w to brniemy, zakredycamy się, harujemy od rana do wieczora, nie dojadamy i sępimy gdzie popadnie, byle tylko kupić przyzwoity samochód. Oszukujemy samych siebie? Z pewnością. Trochę tak jak ten proktolog, który harował od świtu do nocy, spał po 3 godziny na dobę, ale jak się go pytali czy mu to odpowiada, to twierdził, że ma najlepsze życie pod słońcem, bo przecież nic nie robi, tylko cały dzień ogląda gołe dupy...





 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jeżeli samochód jest przedłużeniem penisa, to motocykl jest jego protezą

Woronicza Carmageddon

Wychujamy cię, ale za to bezpiecznie.