Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2024

Kłamstwa i statystyki

Obraz
Dzisiaj rozpoczynamy dwuodcinkowy cykl poświęcony tresowaniu obywateli i dymaniu ich na kasę pod płaszczykiem bezpieczeństwa i zwalczaniu pijanych za kółkiem. Od razu zaznaczam, że jestem niepijący i ten artykuł nie ma nikogo zachęcić do picia. Ma natomiast zachęcić do myślenia. Przeanalizujemy ogólnodostępne statystyki, z którymi trudno polemizować. No to rzućmy okiem... W Polsce mamy około 22 miliony kierowców (gov.pl), z czego czynnie kieruje pojazdami około 20 milionów. Pozostałe dwa miliony to dziadki, które są już za stare, by jeździć, osoby mające prawo jazdy ale nie mające dostępu do samochodu albo osoby, którym prawo jazdy zabrano "do schowka" za punkty. Te 20 milionów kierowców nastukało w 2023 roku około 20 tysięcy wypadków (Auto Świat). Oznacza to, że statystycznie jeden kierowca na tysiąc powoduje wypadek drogowy. Tymczasem po pijanemu spowodowano 1331 wypadków (Auto Świat), a to już oznacza, że: Wmawianie ludziom, że alkohol jest główną przyczyną wypadków jest k

Telefon do pochwy

Obraz
Dawno, dawno temu, kiedy telefony komórkowe były jeszcze trochę mniejsze i trochę bardziej klockowate niż teraz, a kształtem przypominały mydło (pamiętacie Nokię 3210?) szczytem szpanu było noszenie takiego cuda w specjalnej, skórzanej pochwie przypiętej do paska od spodni. Pochwa przypominała małą kaburę, taką jak na zapalniczkę Zippo i podkreślała status majątkowy właściciela. Ja również miałem taką Nokię i pewnego razu postanowiłem ją wsadzić do pochwy. Dla odmiany - tej naturalnej. Naturalnie wszystko odbywało się za zgodą i przyzwoleniem drugiej strony, będącej właścicielką pochwy. A konkretnie chodziło o sprawdzenie, czy da się zadzwonić na tak zaparkowany telefon i uruchomić w nim wibracje. W praktyce okazało się, że telefon po wsadzeniu nie reagował. Dzwoniłem, dzwoniłem i nic. Zagadka wyjaśniła się dopiero po wyjęciu telefonu z powrotem; Na wyświetlaczu widniał napis "brak zasięgu". Dlaczego te prehistoryczne wynurzenia, których miejsce powinno być w zasadzie w rubry

Życzą El Dursi niech się udusi.

Obraz
Pewna ładna, ale niezbyt rezolutna pisia pracująca na co dzień w telewizji śniadaniowej, a ogólnie rzecz biorąc tzw. celebrytka zaliczyła ostatnio niezbyt mądry rajd pasem awaryjnym po autostradzie. Cała sprawa została ujawniona, pisia dostała słony mandat, może nawet zabrali jej prawko i skierowali na powtórny egzamin - nie mam pojęcia. Za swoje wykroczenie została ukarana i w zasadzie na tym sprawa powinna się skończyć. Nie w Polsce. Tutaj natchniony lud boży, pełen miłości bliźniego życzy zawsze drugiemu jak najlepiej. Oczywiście, jak najlepiej mu dojebać... "Pozbawić ją dożywotnio prawa jazdy!", "Zabrać jej samochód!", "Wyrzucić ją z pracy w telewizji!", "Powiadomić prokuraturę o możliwości spowodowania katastrofy w ruchu lądowym!", "Zasądzić karę 100 000 na Caritas", "Zlicytować jej dom a pieniądze przekazać na ofiary wypadków drogowych" - to takie pierwsze z brzegu, znalezione w internecie, ociekające jadem komentarze

Sekret sukcesu polskiej motoryzacji

Obraz
Co i rusz docierają do uszu tzw. opinii publicznej przecieki, że już za chwileczkę, już za momencik nastąpi przełom i nastąpi uruchomienie produkcji współczesnej wersji FSO Warszawa, nowego Poloneza, nowego Malucha a nawet nowej Syreny. Wygłodniały, ciemny motłoch o ilorazie inteligencji zbliżonym do bakterii (IQ=5, czyli reaguje na światło) natychmiast zaczyna nastawiać uszu i wyczekiwać kolejnych informacji. Zupełnie niczym kurwa, która nastawia swoje zmęczone cipsko i oczekuje na kolejne wytryski strzelających w nią wygłodniałych chujów. Te jednak nie nadchodzą... Okazuje się, że zanim znów zaczniemy seryjnie produkować Poloneza czy Syrenę trzeba jeszcze pokonać po drodze kilka "drobnych" trudności. Przede wszystkim skombinować około 2-3 miliardów euro na uruchomienie produkcji. Następnie opracować prototypy i serię przedprodukcyjną. A potem to już z górki, bo zostaje tylko zaprojektować silnik, wnętrze, elektronikę i około setki innych technicznych wynalazków - że wymie

Kubica jakby jechoł, to by wygroł.

Obraz
Mój pierwszy teść - z wydatnym wąsem, w skórzanej czapce z daszkiem, ubrany w skajową kurtkę z bazaru - był kimś w rodzaju specjalisty od betoniarki i układania półpustaków. Zgodnie z wieloletnią tradycją polskiego robotniko-chłopa pracował ciężko przez cały tydzień, a w weekendy odpoczywał. To oznaczało picie. Weekend zwykle rozpoczynał od powrotu do domu i kontrolnego rzucania kurwami do teściowej, a po skończonej awanturze zasiadał wieczorem przed telewizorem i otwierał flaszkę, zajadając przy tym kanapki „ze serem”, które usłużnie donosiła mu cichutka jak mysz małżonka. Telewizor stanowił jedynie anturaż dla cotygodniowego rytuału nasączania się alkoholem. Najczęściej leciał Polsat, a na nim sobotnie,  głupie komedyjki. Teść reagował okazjonalnie na sytuacje na ekranie, głównie w momentach, kiedy na ekranie ktoś coś stłukł albo się wywrócił. Przenosił wtedy wzrok z kanapek na ekran i mówił zwykle coś w rodzaju „ale się wyjeboł”.  Następnie z powrotem wracał do konsumpcji. W przer