Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2024

BMW - Buractwo - Małomiasteczkowość - Wiocha

Obraz
Na zdjęciu: Sto koni oraz kilka osłów BMW to stan umysłu. Co i rusz się o tym przekonuję. I nie chodzi tu bynajmniej o nowe modele bawarskiej marki, które swym wyglądem przypominają dozowniki na płyn do kąpieli. Te BMW o którym myślę - a które każdy zna - to modele mające przynajmniej 15 lub więcej lat. Wiadomo, panie, Bełemwu to siem skończyło a tero to une samo tandete robio, nie to co kiedyś! Taak. Jakoś nigdy nie słyszę tego hasła od ludzi, którzy kupili lub wzięli sobie w leasing  nowe BMW. Natomiast zawsze przewija się przez usta wiejskich mędrków gaworzących na takie tematy pod remizą w antraktach pierwszomajowego przyjęcia komunijnego. Dla nich BMW to wciąż symbol sznytu. W mieście jest troszkę inaczej. Brodata młodzież zakłada czapki z daszkiem i obwieszona podróbami z Aliexpress wyrusza na lans po mieście. Beemka leży na glebie. Można by z niej zedrzeć dwa wiadra szpachlówki. Na szybach naklejki z hasłami w stylu "Pokaż Cycki", "Zglebione, Polizane", "

Ciąg pieszo - rowerowy jako przykład polskiego ciągu przyczynowo-skutkowego

Obraz
"Polacy wyjebali 40 milionów złotych na farbę do malowania pasów drogowych" napisały niemieckie gazety, a Niemcy złapali się za głowę i z wrażenia wypluli przeżuwaną właśnie kiszoną kapustę. Najprawdopodobniej ze szczęścia. Oto unijne (czyli w sumie ich) pieniądze zostały tak beztrosko zmarnotrawione i powrócą do nich z powrotem w postaci opłaty za farbę do gryzmolenia po asfalcie, naturalnie ichniej produkcji. Po kiego wała tyle wydaliśmy na farbę? Żeby dostosować infrastrukturę dla rowerzystów i tworzyć drogi pieszo-rowerowe. Przyjrzyjmy się teraz głupocie ustawodawcy a zrozumiemy, dlaczego. Dawno, dawno temu, kiedy powstawał współczesny kodeks drogowy sprawa byłą prosta: Po jezdni mogły jeździć zarówno samochody jak i rowery, a za jazdę rowerem po chodniku nikt się nie czepiał; Samochodów było mało, rowerów więcej, zwłaszcza na wsiach. Na wsi po ulicach jeździły sobie rowery bez ładu i składu, w miastach rowery jeździły sobie po chodnikach, jedni musieli uważać na drugich

Leśne ruchadło

Obraz
Fakt, że już o wiele rzadziej niż to drzewiej bywało, ale jeszcze czasami się przy lasach spotyka te brudne, leśne Rumuny biorące za 50 złotych w papu, za 100 złotych w pipu, a w żopu to chyba nawet i za friko, bo przecież muszą się jakoś pozbyć tego panoszącego się w ich dupach robactwa. Ruch posuwisto-zwrotny grzybopodobnego fiuta wydaje się być tutaj remedium. Chętnych zapewne nie brakuje, bo przecież gdyby nie było popytu, to by nie stały. Ostatnio mniej tego towarzystwa po lasach i przydrożnych rowach, co trochę smuci, bo to właśnie tirówki były pierwszym przejawem multi-kulti w naszym kraju. W latach 90-tych, za granicę wyjeżdżali jeszcze nieliczni, natomiast Polska była wciąż chętnie odwiedzana przez "turystów dewizowych", którzy za parę dolców mogli sobie pociupciać Polki. Byli to głównie Niemcy, ale też Arabowie. Pojawienie się tirówek odmieniło ten niesprawiedliwy dla naszego narodu stan rzeczy i od teraz każdy Polak - naturalnie dysponujący odpowiednią kwotą pieni

Dolnośląski czterdziestolatek

Obraz
Jak grom z jasnego nieba gruchnęła w dniu dzisiejszym informacja, jakoby (okropny!) konserwator zabytków województwa dolnośląskiego zmienił od 15 kwietnia 2024 roku kryteria uznania pojazdu jako zabytkowy. Od teraz auto zabytkowe musi mieć przynajmniej 40 lat. Środowisko miłośników zabytkowych starych pudeł natychmiast zaczęło wylewać swoje gorzkie żale.  Dlaczego? - pyta pan Mietek, właściciel 30 letniego mercedesa balerona. Baleron najpierw zaliczył w Reichu czołówkę z tirem, potem przez 20 lat był katowany na taksówce w Polsce, by wreszcie na koniec swojego pracowitego życia wylądować gdzieś na zapierdzianej wiosze i co tydzień wozić na ryneczek truskawki. No dlaczego? - utyskuje Mietek. Przecież mój mercedes to prawdziwy zabytek! Z jednej strony można się wściekać na konserwatora, że ustalił dość durne kryterium wiekowe. Wszak jest wiele samochodów, mających mniej niż 40 lat, a zasługujących na pomnik. Chociażby Ferrari Testarossa czy Lamborghini Diablo. Z drugiej strony należy pos

Pijani kierowcy wiozą śmierć... I kasę.

Obraz
Nie ma wyjścia. Znów muszę zamieszać kijem w mrowisku i poruszyć bardzo kontrowersyjny, ale też wymagający myślenia temat. Temat pijanych kierowców. W zasadzie nie będzie to o pijanych kierowcach, bo tych powinno się z marszu pozbawić prawa jazdy i dobrze trzepnąć po łapskach, na przykład obowiązkowym odwykiem. My zastanowimy się dziś nad kierowcami, którzy zwyczajnie sobie wypili. Ile wypili? Kiedy? Właśnie. I tu jest pogrzebany pies. I w zasadzie co najwyżej pies, bo szedł bym w ostrą polemikę ilu tak naprawdę "przestępców", którzy wydmuchali 0,2 promila nabroiło coś więcej niż pieprznięcie w wałęsającego się po szosie kundla, kota lub kurę. Co w zasadzie oznacza to 0,2 promila? Oznacza tyle, że ktoś wypił pół piwa, albo miks piwa z sokiem, albo mały kieliszek wódki. Czy to wpływa na koncentrację na drodze? Niewątpliwie tak. Dawno temu, jeszcze na studiach z dziedziny żywienia przeprowadzaliśmy pewien eksperyment. Mianowicie wśród osób parających się rajdami w KJS-ach i ma

Podróże po Polsce

Obraz
Rondo im. generała Błasika w Gostkowie. Zmieścisz się spokojnie ! W pradawnych czasach ery komputerów ośmiobitowych była kiedyś taka gra o takim właśnie tytule. Polegała ona z grubsza na zwiedzaniu Polski autobusem, głównie Ogórkiem i głównie Polski wschodniej. Te wszystkie Przemyśle, Rzeszowy, Białestoki, Białe Niedźwiedzie, co kto chciał.  Wtedy - lat temu czterdzieści - myślałem sobie jako gówniarz, że bardzo fajnie musi być tak podróżować po Polsce ogórasem i jeszcze po drodze brzdąkać sobie na gitarce piosenkę turystyczną o tym, że lato czeka a trawa się zieleni. Piękna przyroda, piękne miasta, piękne drogi.  Potem, gdy zrobiłem prawko - lat temu trzydzieści - po raz pierwszy miałem okazję skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością. A ta niestety była niezbyt obiecująca; Dziurawe, wypierdolone do maksimum przez tiry polskie drogi lat dziewięćdziesiątych były jedynie cieniem tych pustych arterii, żyjących w głowie jako dziecięce marzenia. Arterii po których w latach siedemdziesiąt